wtorek, 20 września 2016

Rozdział 4

* Suzie Reed *

- To jest bezsensu! - wyrzuciłam znudzona.

- Trochę cierpliwości.

- Cierpliwości? Siedzimy w tym klubie od 2 godzin, a Peter nie zaszczycił nas nawet spojrzeniem.

 Spojrzałam na Matt'a i od razu pożałowałam swych słów. Wyglądał na wykończonego, a ja nie pomagałam.

 - Przepraszam... - bąknęłam.

 - Nie ma sprawy Suz. Masz rację, ten typ ma nas kompletnie gdzieś i nie mam zamiaru siedzieć tu kolejną godzinę. – odparł i odszedł od stolika.

Spojrzałam na niego zdziwiona, ale i zadowolona. Odskoczyłam od stolika kładąc na nim napiwek i szybkim krokiem ruszyłam za Wilkiem. Nagle, zorientowałam się, że Matthew zniknął. Gdzie on się do licha podział? Rozejrzałam się nieprzytomnie po lokalu, ale po chłopaku nie było ani śladu. 
 Zerknęłam na bar, a przynajmniej chciałam to zrobić. Niestety, tłum imprezujących ludzi zasłaniał mi widok.

Zaczęłam przepychać się przez tę bandę pijanych śmiertelników. Poczułam jak ktoś klepie mnie po tyłku i natychmiast znieruchomiałam. Z niedowierzaniem obróciłam się do sprawcy. Mym oczom ukazał się wysoki facet z jednodniowym zarostem i czarnymi oczami. Przeczesał dłonią włosy i spojrzał na mnie nietrzeźwo.

- Cześć mała. – uśmiechnął się niesfornie i ukazał rządek zębów.

Nie wytrzymałam i zaczęłam na niego krzyczeć wymachując dynamicznie rękami.

- Co ty sobie wyobrażasz pacanie?!

- Jak masz na imię piękna?

- Nie jestem rzeczą z którą możesz robić co ci się tylko żywnie podoba. – odepchnęłam jego rękę gdy chciał mnie objąć i krzyknęłam.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!

Mężczyzna zignorował moje pytanie i przyciągnął mnie do siebie wbijając swoje usta w moje. Zaczął mnie łapczywie całować. Gdy udało mi się w końcu go odepchnąć uderzyłam go z całej siły w twarz.
Brunet krzyknął i chwycił się za policzek. W myślach, zaczęłam rzucać w niego przekleństwami, rozzłoszczona. Co to w ogóle jest? Niech nie narzeka, bo mogłam wyciągnąć sztylet. Na szczęście w porę się powstrzymałam przypominając sobie o zakazach jakich musiał przestrzegać każdy Baśniowiec.

- Suka.

Tego było już za wiele. Ręce zaczęły mi drżeć i nagle uświadomiłam sobie, że trzymam rękę na nożyku. Niespodziewanie ktoś chwycił mnie mocno za rękę i odciągnął jak najdalej od tamtego miejsca.

- Co ty wyprawiasz?

Przede mną stał Matt, spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam w nich zawód. Czemu byłam aż tak nieodpowiedzialna, żeby dać się sprowokować? Westchnęłam i zerknęłam z powrotem na niego, ale on już odwrócił wzrok do osoby, która wściekła kroczyła w naszą stronę - Petera.

***
- Kim wy do cholery jesteście? – wrzeszczał barman wymachując gwałtownie rękami.

- Musimy z tobą porozmawiać – rzekł wymijająco Wilk.

- Po takiej akcji to możecie sobie tylko o tym pomarzyć. – wysyczał Peter i obrócił się zamierzając odejść.

- Szkoda, właśnie marnujesz okazję by zyskać coś...magicznego - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo.

Mądre posunięcie. Wokół nas roiło się od ludzi i trzeba było bardzo uważać na słowa.

- Co takiego?- spojrzał mężczyzna obserwując nas bacznie.

- Skoro nie chcesz z nami rozmawiać nie powinno cię to interesować- odparłam improwizując.

Wilk uśmiechnął się do mnie z rozbawieniem w oczach, ale nic nie powiedział. Gra się toczyła, a my zamierzaliśmy wygrać tę rundę. Barman najwidoczniej to zobaczył i przybrał pokerową twarz, próbując ukryć zaciekawienie, które zdążyłam dostrzec kątem oka.

- Może chcieliby państwo udać się do mojego gabinetu?- odpowiedział poważnym tonem, ale było czuć w nim irytację.

- Z wielką chęcią. - uśmiechnęłam się lekko i podążyliśmy za szatynem.

- Tak więc...?

Matthew zręcznie wyciągnął zawiniątko z kieszeni i pokazując je Peterowi.

- *Na Baśniogród! Skąd to macie?

- To już nie twoja sprawa.- odparłam pewnie.

- Kim jesteście? Nie chcę kłopotów.

- My też nie, dlatego, grzecznie odpowiesz na parę pytań i dostaniesz to w zamian – pokazał ręką flakonik z najtrwalszą urodą maskującą i schował do kieszeni kurtki.

- Co chcecie wiedzieć? - spytał szybko, ale głośno.

- Co wiesz o morderstwie, które miało miejsce kilka dni temu przy tym klubie?

Barman otworzył usta, jednak szybko je zamknął. Wydawałoby się jakby chciał coś powiedzieć, jednak nic nie wydobywało się na powierzchnię.

- Słyszałem, że została zamordowana kobieta, jednak nic więcej na ten temat nie wiem. Byłem wtedy na urlopie. Moja żona wylądowała w szpitalu z zapaleniem płuc, więc za wiele się ode mnie nie dowiecie. Przykro mi, ale nic poza tym nie wiem...

Odpowiedział zupełnie przekonująco i gdyby nie jego wahania na początku, na pewno byśmy mu uwierzyli. Musiał być niezłym aktorem.

Wymieniłam znaczące spojrzenia z Mattem. Oboje stwierdziliśmy, że kłamał i to ewidentnie. Po naszej znajomości z Wilkiem która trwała od dobrych czternastu lat, nauczyliśmy się porozumiewać tylko mimiką twarzy, przez co w podobnych przypadkach jak ta, mieliśmy większą przewagę, która nie ukrywam, bardzo mnie cieszyła.

- Dobrze, dziękujemy za poświęcony nam czas. – odrzekłam nieśmiało i podeszłam do drzwi, by w końcu opuścić ten gabinet.

Nie wiem dlaczego, ale czułam się niepewnie i przygnębiająco. Spróbowałam się skupić, jednak moje myśli kłębiły się w głowie nie pozwalając mi ich uporządkować.

- A zapłata? – upomniał się mężczyzna .

- A tak. - Wilk wyciągnął rękę i odsypał parę świecących kryształków - potrzebnych do urody maskującej.

- Tylko tyle?

- Nie za dużo się dowiedzieliśmy, więc dostaniesz połowę zapłaty

- Powiedziałem wszystko co wiem!

Barman zaczął narzekać, ale przyjaciel już podszedł do mnie i oboje opuściliśmy pokój.

- Co o tym myślisz?

- Sam nie wiem. Wszystko jest takie pogmatwane. Skoro to zwykłe zabójstwo to czemu komisarz akurat nas prosi o wykonanie śledztwa? Czemu ofiara została tak rozszarpana? Jeszcze ten barman. Sam nie wiem co o tym mam wszystkim myśleć. To skomplikowane.

- I to jeszcze jak. Dlaczego my?

- Jesteśmy najlepsi, zapomniałaś? – odparł żartobliwie i uśmiechnął się szeroko.

-W sumie, racja.

Wybuchnęliśmy śmiechem i ruszyliśmy przez korytarz pełen całujących się par. Byli tu wszyscy - geje, lesbijki, hetero, nie zabrakło nikogo. Po chwili wkroczyliśmy do głównej sali, gdzie ukazała nam się wielka kula dyskotekowa, tancerki, kelnerki, bary alkoholowe, DJ, no i oczywiście masa ludzi bawiących się jakby nie miało być jutra. Kiedyś też taka byłam, ale życie zmusiło mnie do zmian i w sumie teraz się z tego cieszyłam.

Momentalnie ujrzałam dwie kelnerki bacznie się nam przyglądającym. Była tam i ta dziewczyna z czarnymi warkoczykami, która wcześniej nas obsługiwała. Przeczucie nie dawało mi spokoju, że nie wszystko jest w porządku. Niewidzialna siła popchnęła mnie w ich kierunku, a ja rzuciłam przez ramie do Wilka:

- Zaraz wracam.

I odeszłam. Przyjaciel stał przez chwilę, niepewnie zastanawiając się czy by za mną nie iść. Czy udał się w ślad za mną czy też nie, już nie zobaczyłam, gdyż zbliżałam się do owych dwóch kelnerek.
Pokonałam dzielące nas dwadzieścia metrów i uśmiechnęłam się życzliwie. Kelnerka z dredami zmierzyła mnie pochmurnie wzrokiem i bez ceregieli odeszła.

Hm... nic nowego. – pomyślałam, ale moją uwagę szybko przykuła druga dziewczyna.
Była ona mniej więcej w tym samym wieku co ja, czyli miała zapewne dwadzieścia cztery lata. Miała długie, proste i intensywne blond włosy upięte w wysokiego kucyka. Brązowooka, ubrana w czarną, krótką spódniczkę oraz top w tym samym kolorze spojrzała na mnie zdziwiona.

- W czym mogę pomóc kochana? – odparła pewnie i uśmiechnęła się do mnie krzywo. Szybko spostrzegłam jej szpiczaste uczy. Kolejna elfica. Nic dziwnego, elfy często miały dość specyficzne charakterki, ale nie wszystkie rzecz jasna.

- Parę dni temu prze tym klubie miało miejsce morderstwo, wiesz coś o tym?

- Nie nic. Przykro mi. – uśmiechnęła się do mnie przepraszająco i już miała odejść gdy lekko chwyciłam ją za łokieć.

Vanessa - bo tak właśnie miała napisane na plakietce przypiętej do bluzki, obróciła się do mnie sztywno i spytała:

- Coś jeszcze?

Obróciłam się niepewnie w stronę Matta, by rozeznać się co robi. Siedział przy barze i paplał z jakąś wysoką blondynką. Uśmiechnęłam się pod nosem - cały Wilk, nigdy się nie nudzi.

Odwróciłam się z powrotem do kelnerki i wbiłam w nią wzrok.

- Posłuchaj, może zastanowisz się czy może przypadkiem nie widziałaś czegoś podejrzanego?- spytałam przyciszonym tonem.

Dziewczyna się zawahała ale wyszeptała

- J-ja, nie mogę...

- Dlaczego? Kogo się boisz?

- J-ja nie...

- Van, nie obijaj się, tylko wracaj do pracy. – wtrąciła głośno Zoë, rzucając ostrzegawcze spojrzenie koleżance.

-A tak, już idę.

Druga kelnerka wychyliła się i wyszeptała mi do ucha:
 - Jak jeszcze raz cię tu zobaczę w towarzystwie Vanessy, czy którejkolwiek kelnerki, osobiście załatwię ci zakaz wstępu do tego klubu. – już myślałam, że skończyła, gdy dodała ciszej - Nie pytaj nikogo o to co się wydarzyło. Nikt nic nie wie, więc pozwól, że oszczędzę ci czasu.

Dziewczyna wyprostowała się i odeszła niewzruszona.
Co to miało być? Nie pojmowałam co się właśnie stało. Może nie bez przyczyny komendant zlecił nam te misje. To musiała być większa sprawa niż sobie wyobrażaliśmy.

Wróciłam szybko do Wilka i razem wyszliśmy z lokalu. Opowiedziałam mu wszystko po drodze, czego zdążyłam się dowiedzieć, a on marszcząc brwi szedł głucho przez ulicę. Powietrze było chłodne, jednak lekki wiatr miło orzeźwiał mój umysł.

- Może po prostu nie chciała bym przepytywała kelnerki? – przerwałam cisze zastanawiając się nad tym wszystkim, czego nie pojmowaliśmy.

- Może. Zostawmy to na razie i zajmijmy się ofiarą. Jutro rano idziemy poinformować rodzinę zmarłej o tragedii, która się wydarzyła.

- Zgoda. No to chodź, bo chciałabym się chociaż trochę wyspać. – odparłam by złagodzić napięcie i pociągnęłam go za rękę . Gdy wyrównał ze mną tempo puściłam jego dłoń i wpatrzona w dal ruszyłam do przodu.

Chłopak uśmiechnął się szeroko i również udał się szybkim krokiem w stronę ogromnego bloku. To był długi i ciężki dzień, jednak pewna cząstka mnie cieszyła się skrycie, że nie był on tą cholerną rutyną, której tak bardzo nienawidziłam. Mimo wielu tajemnic i dręczących myśli, gdy tylko oparłam głowę o mięciutką poduszkę w moim małym pokoiku, zapadłam w głęboki i spokojny sen.

* Na Baśniogród ( o Boże! ) - typowy zwrot dla Baśniowców.


Dziękujemy bardzo za przeczytanie! Zostaw coś po sobie^^ Rozdział trochę dłuższy, ale to takie wynagrodzenie, że długo nas tu nie było.
Pozdrawiamy cieplutko ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz