środa, 5 października 2016

Rozdział 6



*Suzie Reed*

Zagadałam podchodząc do przyjaciela. Chłopak odwrócił się na pięcie i wbił we mnie wzrok.

- Hej, Suz. Masz to, o co cię prosiłem?

- Oczywiście, nawet nierozpakowany. – Podałam mu kopertę i uśmiechnęłam się szeroko.

- Och, cóż za nowość. Suzie opanowała swoją ciekawość ?- odparł Wilk.

- Nie przyzwyczajaj się. – Spojrzałam na niego podejrzliwie i dodałam. - Co tam jest?

- O, jak dobrze, że już wróciłaś, tamta Suzie mnie przerażała.

Wybuchnęliśmy śmiechem, jednak z małym trudem go opanowałam i szturchnęłam lekko przyjaciela.

- Mówię serio. Co się tam znajduje?

- Lista adresów osób, które wyznaczył dla nas komendant.

Zaciekawiona zerknęłam na listę, którą Matthew zdążył już wyciągnąć ze srebrzystej koperty, jednak żaden adres nic mi nie mówił. Wywróciłam oczami i spojrzałam na bruneta, który analizował dokument.

- To gdzie najpierw?

Chłopak wypatrzył najbliższy adres i wyjął z tylnej kieszeni spodni mały świstek, zapewne ze spisem wybranych osób. Przejechał palcem po papierze, aż po chwili wytrzeszczył oczy.

- Co się stało? – spytałam, ale odpowiedziała mi cisza.

– Ej... -Co? – zapytał nietrzeźwo Matt i spojrzał na mnie czujnie.

- Co się stało? - powtórzyłam nadal nie wiedząc o co chodzi.

- Nic. - Rzekł szybko i dodał:

- Myślę, że powinniśmy podzielić się zadaniami, by zdążyć na czas.

Spojrzałam na niego podejrzliwie, nie rozumiejąc. Ani na moment mu nie uwierzyłam i udałam, że zastanawiam się nad jego propozycją. Chłopak najwyraźniej z ulgą powrócił do sprawdzania adresów, a owy świstek schował do kieszeni kurtki. Poczekałam chwilę... dwadzieścia, trzydzieści sekund... pięćdziesiąt! No, to chyba wystarczy by uśpić przynajmniej troszeczkę jego czujność. 

Szybkim, ale płynnym ruchem porwałam kawałek papieru i rzucając się biegiem, zaczęłam rozwijać zawiniętą wcześniej tajemniczą kartkę. Nie minęło nawet pięć sekund, kiedy Wilk ruszył za mną biegiem. Bez trudu udało mu się mnie dogonić, a potem wyrywać mi papier. Skończyło się na tym, że lista została rozerwana, a ja trzymałam jej jedną połowę. Zerknęłam na nią i spostrzegłam spis kilku nazwisk, gdyż imiona były oderwane. Zaczęłam błądzić po nazwiskach, ale Matt już kroczył w moją stronę. I właśnie wtedy je zobaczyłam, a moja twarz momentalnie zbladła. Komendant musiał żartować! Wzburzona, spojrzałam na przyjaciela, a w jego oczach spostrzegłam zrozumienie.

- Powiedz mi, że to jakiś kiepski żart.

- Nie ja wybierałem osoby. – Odparł.

- Matt, ja nie mogę.

- Oczywiście, że możesz, nie pozwolę ci się teraz wycofać.

- Ale...

- Żadnych „ale", po prostu chodź. – oparł łagodnie, ale i stanowczo jak starszy brat, którym się czasem stawał. Nie obracając się, ruszył w kierunku głównego rynku. Spojrzałam ostatni raz na nazwisko, które od paru dobrych miesięcy wywoływało u mnie złość i odrazę. Wywróciłam oczami wyobrażając sobie całą tą beznadziejną sytuację i pobiegłam za Wilkiem, jednak już zdecydowana.

***
Zapukałam mocno w drzwi i ku mojemu zdziwieniu niemal od razu się otworzyły. Wyjrzała z nich blondynka średniego wzrostu i spojrzała na mnie swymi szarymi oczami.

- Kim jesteście? – spytała pewnym siebie głosem, nie siląc się na wpuszczenie nas do środka.

- Jestem Matthew Wolf, a to jest Suzanne Reed.

- W czym mogę służyć?

- Panna Vivian?

- Możliwe.

- Komendant przynosi prośbę o pomocy przy śledztwie. Kilka dni temu miało miejsce morderstwo w okolicach ulicy Streeting.

- A co to ma wspólnego ze mną?

- Komendant twierdzi, że ma to coś wspólnego z Baśniogrodem. - Tym razem odezwałam się ja.

- Baśniogród upada i nie ma to żadnego znaczenia czy pomogę, czy też nie. Weźcie sobie inną osobę do brudnej roboty.

- No właśnie, Baśniogród upada, a wy nic z tym nie robicie. Myślisz, że co jest w stanie to powstrzymać jak nie my? Myślisz, że tajemne moce naprawią to co niszczą nasi ludzie? Musimy działać! I to szybko, bo później może być już za późno... Komendant wybrał ciebie i pewnie nie bez powodu. Proszę, pomóż nam, a może uda się to jeszcze naprawić..

Dziewczyna przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nas aż w końcu rzekła:

- Baśniogród upada, a ja...- zaczęła błądzić w myślach nadal niepewna. - Nie wiem. To za szybka decyzja. Zastanowię się. - Wzruszyła ramionami i skrzywiła wyraz twarzy. - Do zobaczenia.

***
Szliśmy pustą uliczką, nie widząc kompletnie nic, gdyż wszędzie panowała nieprzenikniona mgła.

- Widzisz, nie jest tak źle. - wysiliłam się na uśmiech i próbując dojrzeć kawałek drogi starałam się nie przewrócić.- Damy rade.

- Oho, czekam aż zmienisz zdanie, gdy dowiesz kto jest kolejny na mojej „tajemniczej" liście. - Odparł żartobliwie robiąc w powietrzu cudzysłów.

- O, nie! Musimy dzisiaj?

- Niestety...

- Niszczysz mi humor. - Przewróciłam oczami.

- Takie jest moje zadanie.

Mimo woli roześmiałam się cicho i szczelnie opatuliłam grubym czerwonym płaszczem, a na uszy naciągnęłam czarną czapkę. Boże, jak tu było zimno. Westchnęłam głęboko, a z moich ust wyleciała para. Już myślałam, że zaraz zamarznę gdy mym oczom ukazał się wielki biały dom z niewielkim ogrodem. Okna wychodziły na zewnątrz, a na drzwiach zawieszona była srebrna kołatka. Spojrzałam znacząco na Wilka i posłałam go przodem. Najchętniej odkładałabym to spotkanie w nieskończoność, ale aż tyle nie miałam.

Odwróciłam głowę w kierunku drzwi kiedy uświadomiłam sobie że Matt już zapukał do nich zapukał. Najchętniej się zapadłabym się pod ziemię albo zwiała na drugi koniec miasta, ale nie! Stałam wpatrzona w potężne, drewniane drzwi słuchając krzątaniny dobiegającej zza ściany. Nagle odgłosy stały się bardziej słyszalne, a chwilę później ciężkie drzwi otworzyły się na oścież, a w nich stało on. Zmienił się nie do poznania. Był wzrostu Wilka, no może trochę wyższy. Jego włosy były ułożone w nieładzie, a umięśnione ramiona sprawiały, że wyglądał jeszcze mężniej - Lucas Hather. 

Spojrzałam na niego nadal nietrzeźwo, a on uśmiechnął się łobuzersko, rozpoznając mnie niemal od razu.

- No, no Suzie, aleś ty wypiękniała.

- Mamy sprawę. – Odparłam chłodno i popatrzyłam się na Matta szukając pomocy.

Chłopak szybko przejął inicjatywę i dodał:

- Możemy wejść do środka?

Myśliwy zawahał się ale po chwili odsunął się z przejścia i zaprosił gestem ręki byśmy weszli.

*Katherine Cunning*

- Dzień dobry, czy rozmawiam z panną Bellą?

- Tak?

- Chcielibyśmy poinformować, że nie zostanie pani wyrzucona z pracy za zgodą burmistrza. Jeśli nadal chce pani u nas pracować zapraszamy jutro na ranną zmianę.

- Oczywiście, jutro przyjdę.

- Dziękujemy, życzymy miłego wieczoru.

- Również dziękuję, do widzenia.

Odłożyłam z trzaskiem telefon i naburmuszona oparłam się plecami o fotel. Nagle, przypomniałam sobie o projekcie, który miałam dzisiaj wykonać. Zaczęłam poszukiwania dokumentu w stercie kartek i listów. Po chwili wyciągnęłam papier i wprowadziłam dane do systemu.

I jak ja się stąd wyrwę, kiedy ta cała Bella wróci do pracy?! Czemu akurat jutro? Czemu to nie mogło być dzisiaj? Zamyślona zaczęłam patrzeć się w monitor, jednak obchodziło mnie co się na nim znajdowało. Błądziłam myślami po zupełnie innym świecie. Takim jakim kiedyś był. Takimi jakimi byliśmy w tamtym świecie. Wtedy było prościej, łatwiej... nie było tego co dzieje się teraz, kiedy muszę raz w miesiącu wychodzić na narady naszego zespołu. Nie musiałam nikogo okłamywać.

Ale wszystko się zmieniło i już się nie odstanie. Pokręciłam przecząco głową wyganiając absurdalne myśli i skupiłam się na pracy, jednak nie trwało to długo, gdyż po chwili zadzwonił telefon.

- Halo?

- Katherine? Tu Naven – nowy pracownik.

- Wiem kim jesteś, nie musisz mi tego codziennie przypominać. – Westchnęłam sarkastycznie.

-Wiem, ale chcę abyś mnie dobrze zapamiętała.

- W jaki sposób?

- W dobry. – Zachichotał.

Uśmiechnęłam się pod nosem i zadałam pytanie:

- Po co dzwonisz?

- A musi być powód?

- Nie żartuj Naven, dzwonisz z telefonu burmistrza - musi być jakaś sprawa.

- Ależ ty spostrzegawcza.
  
Pokiwałam z dezaprobatą głową i wytężyłam słuch czekając, aż chłopak zajmie głos.

- Burmistrz prosi, abym ci przekazał, że masz wysłać list do niejakiego Matthew Wolfa, informując, że mamy kolejną ofiarę. Wszelkie informacje o jakich chciałby się dowiedzieć dokładniej o tym morderstwie znajdują się w raporcie u nas w biurze.

- To wszystko?

- Nie, powiedz jeszcze, że komendant informuje by pośpieszyli się w doborze członków grupy detektywistycznej.

- Jakiej grupy detektywistycznej? – spytałam zdziwiona, ale i zaciekawiona.

- Komendant poprosił pana Wolfa by zebrał grupę detektywów do śledztwa i rozwiązania przyczyn tych zabójstw.

- Hmm...dobrze, zaraz do niego zatelefonuję. – Rzekłam odkładając słuchawkę na miejsce i porządkując sobie to w głowie.

Chciałybyśmy z tego miejsca podziękować wam z całego serca za tak ogromną ilość wyświetleń, którą wybiliście w zaledwie parę godzin. Jesteście niesamowici!!
Dziękujemy! ;D I mamy nadzieję, że was nie zawiedziemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz